29.4.18

Od Desiderii cd. Gabrijela

 Czułam się co najmniej fatalnie, będąc zdaną na łaskę i niełaskę mężczyzny. Wydarzenia tego wieczora wyssały ze mnie wszystkie siły, pozostawiając jedynie pustą skorupę. Utrata ważnej osoby była kropką nad i- idealnym zakończeniem produktywnego dnia. Do tego dochodziło zlecenie wyeliminowania Gabrijela, fakt, że dałam się ponieść kobiecym emocjom. Z ledwością udało mi się dotrzeć do sypialni. Otuliłam się miękką kołdrą, głowę ułożyłam na puchowych poduszkach. Kotka, która wcześniej nie opuszczała mnie na krok, wpatrywała się we mnie swymi perskimi oczami. Istna królowa swego maleńkiego kraju, pilnująca nieznajomej. Zazdrościłam zwierzętom tej beztroski i ogromnej pewności siebie we wszystkim, co robiły. Nie zważały na konsekwencje swoich czynów, po prostu działały. Żal był dla nich obcy, przywiązywały się równie łatwo, jak rozstawały. Puszysta panienka ziewnęła, ukazując kiełki. Zniknęła w mroku korytarza. Przekręciłam się na bok, zamykając oczy. 
⬩⬥◆⬥⬩
 Obudziłam się nagle, z sercem bijącym nerwowo. Podniosłam się do siadu, próbując ustabilizować oddech. Nie pierwszy raz przeszłość postanowiła wrócić pod postacią sennej mary, by zadawać kolejne ciosy. Pojedyncze promienie wschodzącego słońca wpadały przez okno, oświetlając nieznane mi pomieszczenie. Jedynym znajomym widokiem był brzeg oceanu za szybą. Dopiero po chwili przypomniałam sobie o wydarzeniach sprzed kilku godzin. Bosymi stopami dotknęłam chłodnej podłogi. Musiałam się jakoś stąd wydostać, odetchnąć świeżym powietrzem i spróbować zapomnieć. Ucieczka przed problemami często była jedynym wyjściem z sytuacji. Na palcach przemknęłam korytarzami, klucząc po obcym terenie. Przy okazji udało mi się znaleźć płaszcz, jeszcze naznaczony pojedynczymi kropelkami krwi Williama. 
 Zarzuciłam go na ramiona, docierając do drzwi wejściowych. Otworzyły się z cichym kliknięciem, a ja podskoczyłam. Coś otarło mi się o nogi. Powoli, bez zbędnego pośpiechu. Spojrzałam w dół, chcąc odkryć tożsamość żartownisia. Kotka miauknęła cichutko, wbijając we mnie jasne tęczówki. Westchnęłam, w głębi duszy mając sobie za złe to, jak łatwo dałam się przestraszyć. Koty to naprawdę inteligentne stworzenia, doskonale wyczuwające moment na pojawienie się. Puściłam ją przodem. Wyszłam, zamykając za sobą drzwi. 
 Lekkie powiewy wiatru bawiły się moim ubraniem przez całą drogę. Dość długą, biorąc pod uwagę moje samopoczucie i to, że chodzenie nadal sprawiało mi nieco trudności. Jednak jakimś cudem udało mi się dotrzeć na plażę- miejsce, z którym łączyło mnie tak wiele wspomnień. Bose stopy zanurzyły się w drobnym piasku. Perska dama usiadła przy nich, zwracając łebek ku pochmurnemu niebu. Otoczyłam się ramionami, przytrzymując poły płaszcza. Chłód poranka pozwalał mi zebrać myśli, wrócić do dawnej siebie. Tej właściwej- kobiety opanowanej, wolnej od zmartwień życia codziennego. Patrzyłam na setki fal, rozbijających się  brzeg, na nurkujące mewy i ciemne obłoki. Sztorm zbliżał się nieubłaganie, zapowiadany od kilku dni. Wiatr dął coraz mocniej, szarpiąc zbyt dużą koszulką i ciemnym całunem. Włosy białe jak śnieg wirowały, plątały się, czasem przysłaniały mi widok. Skóra pokryła się gęsią skórką, a ja poczułam się jak w domu. Tym prawdziwym, skrytym wśród tropikalnych lasów. Zadarłam głowę w górę, całkowicie poddając się żywiołowi. Pierwsza kropla deszczu rozbiła się na policzku. Grzmot rozwiał przyjemną ciszę. 

GABRIJELU? Uciekinierka XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Krytyka uzasadniona >:^(