29.3.18

Tak niewiele żądam.. Tak niewiele pragnę..

TAK NIEWIELE WIDZIAŁEM.. TAK NIEWIELE ZOBACZĘ...
GODNOŚĆ: Gabrijel Rafaił Koslov. Niektórzy zdrobniale nazywają mnie Gab.
WIEK: 21 wiosen. 22 stuknie w styczniu.
PŁEĆ: Mężczyzna. Raczej nie ma tu wątpliwości.
POCHODZENIE: Federacja Rosyjska.
RASA: Wampir czystej krwi.
ORIENTACJA: Heteroseksualizm. I nie, pewna dziewko, nie lubię panów z jeszcze jedną dziurą.
ZAUROCZENIE: Znam wiele urodziwych kobiet, lecz żadna nie ma tego czegoś.
GŁOS: Kocham wolność [Człowiek] || Cichosza [Wampir]



MOC: Kojarzysz powiedzenie "krew zastygła mi w żyłach"? Otóż.. Ja potrafię to uczynić. Na prawdę. Zatrzymanie tętna, przyspieszenie pulsu.. Pesteczka, że tak to ujmę. Jeśli mnie zdenerwujesz licz się z tym, że wypłynie jej z ciebie o wiele więcej. Równocześnie mogę zatamować krwotok, jeśli okażesz się być w porządku. Ostatnią rzeczą o której warto wspomnieć jest coś, co kocham, a jednocześnie nienawidzę. Mój zmysł węchu nie potrafi przejść obojętnie obok zapachu krwi. Plus, bo sprawdza się to w pracy i w paru innych sytuacjach. Minus, bo jestem wampirem i żywię się krwią. Jeśli jestem na głodzie, lepiej nie przechodź obok mnie z najmniejszą ranką. Albo okresem.
OPIEKUN: Aramelien. Dawniej pomyślałbym, że moim opiekunem jest Mitrill, ale charakter odziedziczyłem po Arame.
ZAWÓD: Bywałem w różnych miejscach, próbowałem różnych rzeczy.. Jednak na dłużej zagościłem na policyjnej komendzie. Bynajmniej nie jako rzezimieszek, a jako aspirant w policji kryminalnej.
CHARAKTERYSTYKA: Mówi się, że niewolnictwo to naruszenie praw człowieka, prawda? Więc gdzie są ci wszyscy zagorzali obrońcy? Gdzie byli, gdy Ri'brytville napadło na miasteczko i wybiło prawie wszystkich mieszkańców? Gdzie byli, gdy wzięli nas do niewoli, by później poddawać nas okrutnym eksperymentom? Gdzie byli, gdy na moich oczach zamordowali piątkę dzieci?
Uciekłem cudem. Większość z nich była pijana po udanym napadzie na kolejnych Boskich. Zapomnieli o całym świecie, oddając się w ramiona zabaw, seksu i alkoholu. Wykorzystałem ich nieuwagę i zwinąłem klucze facetowi, który z własnej głupoty przyszedł by mnie znów straszyć. Pierwszy raz wpadłem w taki gniew. Jako siedmiolatek zabiłem gnoja, który ważył mniej więcej tyle, co multipla. Pamiętam to do dzisiaj, jak krew wypływała z jego uszu i nosa. Klucze były ciężkie, w końcu w pęku znajdowało się ich conajmniej dwadzieścia. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Do tej pory uważam, że czuwała nade mną Aramelien. Blizny po katorgach nadal są widoczne na moich kostkach, plecach i brzuchu. Mimo upływu trzynastu lat, nie zbladły ani trochę. Żyły na nadgarstkach też straciły swój zwykły, bladoniebieski kolor. Przypominają bardziej purpurę z domieszką bordowego. Palce, mimo doskonałej żywotności, przybrały odcień czerni. Stąd te rękawice na moich dłoniach. Z misternymi ozdobami i uzbrojone w ostre pazury. Długo zajęło mi poszukiwanie odpowiednich doń składników. Acz w końcu się udało. I na coś przydał się talent płatnerski, odziedziczony zapewne po ojcu oraz rzeźbiarski, po matce. Nie pamiętam ich już. Nie wiem nawet, gdzie spoczywają ich ciała. Ale do końca życia pozostanę im wdzięczny za to, że wypchnęli mnie wtedy z domu i przyjęli na siebie całą rzeź, która miała spotkać także mnie.
Nie wiem nawet, jak znalazłem się na wyspie. Mówioni mi, że odnalazła mnie jakaś kobieta na wybrzeżu, całego przemoczonego i wyziębionego. Podrzuciła mnie do najbliższej przychodni, a później zniknęła. Czy to była Arame? Tego nie wiem po dziś dzień. Wiem jednak, że tutaj moje życie rozpoczęło się na nowo. Nie wracałem już do tego, co było. Zająłem się teraźniejszością i przyszłością. Miejscowi mogliby mnie opisać, jako osobnika wiecznie odzianego w czerń, czerwień i srebro. W końcu te trzy najbardziej pasują do wampira, prawda? Nie mówiąc już o czerwonych oczętach, czarnych włosach i jasnej skórze. 190 centymetrów chłopa zrobiło wrażenie nawet na miejscowym komisariacie, gdzie szybko zagrzałem miejsce. Dokładniej w wydziale kryminalnym, gdzie mój talent nadaje się najbardziej.
Staram się być porządnym obywatelem Istari Atan. Nie palę, nie biorę, nie biegam z nożem po ulicach.. Ale alkohol lubię. Zwłaszcza ciemne wino, kolorem podobne krwi. Za dnia skrywam się pod kapturem płaszcza, który sam potrafi dostosować swoją grubość do aktualnej pogody. Bajer, nie? To jest minus bycia wampirem. Podobnie, jak pragnienie krwi. Ludzkiej krwi. Staram się nad tym panować, dostarać potrzebnych witamin organizmowi za pomocą rzeczy, które jedzą wszyscy inni. Jednak ten smak.. Jest jak ambrozja, na prawdę! Mimo wszystko, moje starania czasem są na nic. Zdarza się, że głód jest zbyt wielki, by zastąpić go witaminami w tabletkach, wyrobach zwierzęcych, czy warzywach. Moja postać się zmienia, a ja nie mam nad tym panowania. Zmysł węchu sprawia, że w ciągu kilkunastu sekund wiem, gdzie szukać ofiary. Gdy dostarczę sobie krwi, z powrotem odzyskuję nad sobą panowanie. Czasem mam przeczucie, że w danym dniu to się stanie. Temu też, gdy mam okazję, pytam zaufane osoby o zgodę na dożywienie się. Najczęściej wtedy pobieram z nadgarstka, by nie uszkodzić zanadto, już tak czy siak, poszkodowanego. Na każdym kroku staram się okazywać dobre wychowanie, jednak niekiedy po prostu się nie da. Siądzie taki moherowy Vedali, patrzy się na mnie, jakbym jej córkę żywcem pożarł i jeszcze torbą albo innym dziadostwem po głowie walnie! Być może temu unikam komunikacji miejskiej.. Poza tym, czasem się zdarza, że jakieś panience wypadnie to portfel, to rękawiczka, to dokumenty.. Wtedy też można zrobić dobre wrażenie. A o płeć piękną trzeba dbać! I, jak trzeba, to nawet i w obronie stanąć, o! Acz u mnie, swego typu szarmancja idzie w parze z sarkazmem i szczerością. Więc czasem chcę dobrze, a wychodzi jak zwykle..
Jestem gotów walczyć o honor. Swój i osoby mi bliskiej. Dla przyjaciół jestem gotów poświęcić życie, a nawet rzecz, która jest dla mnie drugą najważniejszą w bycie – wolność. Wolność i bezpieczeństwo, któego brakowało mi w latach dzieciństwa. Ale nie, koniec o historii. Na porządku dziennym są przekomarzanki i wzajemne obrażanie, jeśli dobrze mnie znasz. Może nawet nauczysz się, jak odpowiadać na mój sarkazm? O, i przyzwyczaisz się do dość.. osobliwego poczucia humoru.
Lubię chodzić na przyjęcia. Nie tylko ze względu na dobre jedzenie, ale też ze względu na zabawę. Najlepsze są maskarady lub bale, jak za czasów dziewiętnastowiecznej arystokracji. Acz, lubię też zadawać ból osobom, które na niego zasługują. Najlepszy jest nie fizyczny, a psychiczny. Uczuciem doskonałym jest to, gdy złapiesz swojego dawnego oprawcę i zobaczysz w jego oczach strach. Strach i szaleństwo, że nic nie może zrobić. Że jego dawna ofiara właśnie go zabija. Powoli. Boleśnie. Tak, jak należy.
INNE INFORMACJE:

  • Mieszkam na obrzeżach miasta, w małym domku z zacnym widokiem na ocean.
  • Mam kotkę, Włodzimierę. Lubi przebywać w ciepłych i suchych miejscach, ale gardzi towarzystwem obcych.
  • Mogę poszczycić się posiadaniem prawa jazdy kategorii B oraz A, a także tym cackiem. Bardzo się przydaje w pościgach.

KONTAKT: Diffidentiae [kopytne] | Insomnia [chat]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Krytyka uzasadniona >:^(