Spojrzałem przez okno, sprawdzając warunki na drogach. Deszcz nadal siekał, jednak wiatr zelżał a grzmoty ucichły. Nie mogłem trzymać Desiderii u siebie w domu wbrew jej woli. Skinąłem więc głową, zdejmując skórzaną kurtkę z wieszaka. Panience podałem ciemny płaszcz, znacznie na nią za duży. Był jednak ciepły i długi, a o to właśnie mi chodziło - by zapewnić jej względny komfort na drodze między drzwiami, a samochodem. W milczeniu założyłem buty, czekając chwilę na jasnowłosą. Włodzimiera wyczuła, co się szykuje i przybiegła do drzwi, by pożegnać Desiderię. Ta pogłaskała kotkę po łebku i odwróciła się do mnie, lekko kiwając głową. Otworzyłem panience drzwi, jednak zanim wyszła, wcisnąłem jej do rąk parasol. Może mało da, acz na pewno co nieco przed deszczem ochroni. Wyszedłem chwilę później, zamykając drzwi na klucz. Jasnowłosa czekała na mnie kawałek dalej, mocno trzymając uchwyt parasolki. Już miała z nim do mnie podchodzić, gdy pokazałem jej ręką, by się nie przejmowała i szła w stronę samochodu. Mi deszcz nie zaszkodzi, a ona mogła być później przeziębiona. Bo jeszcze przyjdzie mi na komendę i będzie jojczeć, że chora. Otworzyłem jej drzwi do auta, po czym sam do niego wsiadłem. Maska. Nagle sobie o niej przypomniałem. Nocą byłą jeszcze na siedzeniu pasażera, ale Desideria nic o niej nie powiedziała. Nie zauważyła jej? Niemożliwe. Przecież poczułaby, gdyby na nią usiadła. Może tylko mi się wydawało, że zostawiłem ją z przodu? Nie, razem z nią rzucałem marynarkę od garnituru. Zmarszczyłem lekko brwi, przekręcając kluczyki w stacyjce. Może jasnowłosa ją gdzieś przełożyła? Tylko.. Gdyby tak było, z pewnością by zwróciła na nią uwagę. Wrzuciłem wsteczny bieg i wyjechałem czarną maszyną na pustą drogę. Opony dobrze łapały przyczepność na wilgotnej nawierzchni, jednak wolałem nie ryzykować szybką jazdą naszego zdrowia lub życia. Gdy odwróciłem się, by zerknąć czy aby na pewno nie wymusiłem nikomu pierwszeństwa, dostrzegłem ją. Nadal emanowała bladym, czerwonym blaskiem, zmieniając lekko kolor foteli. Czy światło pulsowało zgodnie z biciem mojego serca? Nie, musiało mi się przywidzieć. Wrzuciłem z powrotem pierwszy bieg i ruszyłem ciemną drogą.
– Następnym razem zabiorę cię gdzieś motorem – mruknąłem, przerywając ciszę.
Mimo całkowitej pustki na ulicach, musiałem zatrzymać się na czerwonym. Mogli wyłączyć światła, patrząc na ruch. A raczej jego brak. Poczułem na sobie wzrok pasażerki, więc spojrzałem nań, posyłając jej złośliwy uśmiech.
– Jeśli lubisz szybkość i wiatr we włosach, oczywiście – dodałem, opierając brodę na dłoni, która zaś opierała się o okno.
[ Desi? Wena jednak troszku wróciła xD ]